Nieważne gdzie, ważne z kim!!!

Kategoria: Zdobywca Polskich Gór

Szczeliniec Wielki 919 m n.p.m.

wejście I – 5 listopada 2020 Sylwia i Patryk
wejście II – 20 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek

Góry stołowe znane głównie ze Skalnego Miasta po stronie Republiki Czeskiej ale uważam, że my, po polskiej stronie również nie mamy się czego wstydzić. Monumentalne masywy skalne przypominają widokami stepy Ameryki Północnej znane z westernów a skalne labirynty do przejścia choćby na Szczelince Wielkim są imponujące i wywołujące wrażenie zapadające na długo w pamięć. Zaczęliśmy zdobywanie wcześnie rano, bo plany na dzień mamy ambitne (jeszcze Orlica i Jagodna). Zapakowaliśmy w Karłowie na bezpłatnym parkingu, oddalonym kawałek od wejścia do Parku Narodowego Gór Stołowych ale nie na tyle aby nas zmęczyć. Wejście do Parku również było darmowe ze względu na fakt, iż jest listopad czyli już po okresie turystycznym. Większość trasy pokonuje się szlakiem żółtym ale tylko do pewnego momentu, samo podejście jak i przejście skalnego labiryntu odbywa się szlakiem zielonym. Na szczycie nie znaleźliśmy tabliczki z opisem szczytu, dlatego zrobiliśmy sobie zdjęcie z najwyższym naszym zdaniem wzniesieniem skalnym. Pieczątkę z kolei dobyliśmy w schronisku. Cała trasa zajęła nam półtorej godziny i nie była mocno wymagająca ze względu na pokonanie różnicy terenu jedynie 227m.

Rysy 2499 m n.p.m.

Nadchodząca jesień goniła nas i wiedzieliśmy, że jak nie pospieszymy się i nie zrobimy najwyższego szczytu jak najszybciej to później będzie tylko gorzej. Pierwszy termin wypadł z grafiku ze względu na pogodę, która zmieniła się na deszczową, a więc w skałach niebezpieczną. Siedzieliśmy i obserwowaliśmy meteogramy, aż wreszcie pojawiło się okno pogodowe pozwalające na bezpieczne podejście z pięknymi widokami w słońcu. Spakowani byliśmy już wcześniej, więc pozostało tylko się zorganizować i wyjechać, z czym też nie mamy problemów. Wyjazd zaraz po regatach, które sędziowaliśmy w Nowym Duninowie „Wisła Sailing Days”. Na miejsce noclegu po słowackiej stronie dojeżdżamy późnym wieczorem, więc nie ma już na nic czasu tylko szybkie spanie i wczesnoporanna pobudka no i w drogę… O godzinie 7:00 parkujemy auto i ruszamy na szlak. Poranek jest chłodny, ale to dobrze, bo lekko i rześko się idzie. Początkowo drogą asfaltową, później przez las szlakiem czerwonym. Pierwszy odpoczynek robimy przy rozejściu szlaków przy Popradzkim Jeziorku, nieopodal schroniska. Następnie szlakiem niebieskim do rozejścia się szlaków Nad Żabim Potokiem, gdzie przeskakujemy na czerwony szlak, który prowadzi już na sam szczyt. Droga początkowo prowadzi przez las, następnie przez pola kosodrzewiny, aby później przejść w lite skały, gdzie pojawiają się przeszkody i ekspozycje, które są zabezpieczone sztucznymi ułatwieniami w postaci trapów, czy drabinek. Szlak jest bardzo malowniczy a pogoda wręcz wymarzona na taką wycieczkę. Po godzinie 11:00 zatrzymujemy się w schronisku Chata pod Rysami, które jest najwyżej położonym schroniskiem w Tatrach i przybijamy pamiątkowa pieczątkę w książeczce KGP. Na szczycie jesteśmy chwilę przed godziną 13:00 i czekamy w kolejce, aby zrobić pamiątkowe zdjęcie na samym szczycie przy znaku granicznym. Następnie chwila przerwy i ukontentowania celebrowana czekoladą Temblerone kupioną specjalnie na tą okazję. Słońce i wysokość daje się nam we znaki dlatego bez zbędnej zwłoki zarządzamy odwrót. Po drodze robimy jeszcze kilka postojów z odpoczynkami i po 9 godzinach od wyruszenia na szlak wracamy do auta. Nocleg mamy zarezerwowany w Nowym Targu w hotelu (bardzo dobra cena) gdzie zamówiliśmy pokój z wanną w łazience, aby wygrzać zmęczone mięśnie. Wieczór celebrujemy przy grzanym winku, przeglądaniu zdjęć z wyprawy i wspominkach. Uświadamiamy również sobie, że od teraz będzie już tylko łatwiej. Dzięki zdobyciu Rys w kolorowych barwach maluje się szybkie zakończenie zdobywania KGP, nawet jeszcze w tym roku.

Strona 2 z 2

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén