Na powrocie z naszego tourne po drodze taka miła przerwa. Zatrzymaliśmy się w bardzo przyjemnym miejscu – Agroturystyce u Banasia gdzie korzystaliśmy ze wszelkich dostępnych uciech dla ciała tj. groty solnej z mini tężniami i sauny. Sama Łysica bardzo przyjemna z łatwym podejściem.
wejście I – 9 sierpnia 2019 wejście II – 18 października 2020 wejście III – 3 sierpnia 2022
Bieszczady, zielone Bieszczady zamieszkałe przez Biesy i ich pomocników Czady. Te drugie były bardziej przychylne ludziom i nam chyba też nie przeszkadzały w zdobywaniu najwyższego szczytu regiony Tarnicy. Ale to głownie dzięki bieszczadzkim zielonym aniołom udało się szybko i bezpiecznie zdobyć leżącą wśród pięknych połonin królującą nad pozostałymi szczytami górę mierzącą 1346 m n.p.m.
Niby szybka góra, niby Beskid Niski a ciężko było bardzo. Głownie ze względu na bardzo strome podejście ale również pogoda nas nie rozpieszczała bo padał deszcz. Do tego bardzo strome podejście w mokrej skale i błocie, sam nie wiem czy było gorsze na podejściu czy na zejściu.
Bardzo miłe podejście z momentami bardziej stromymi ale szlak, którym szliśmy bardzo przyjemny. Pomimo, że od poprzedniego szczytu – Wysokiej dzieli go odległość ok. 15 km to niestety trzeba było dojechać drogą dookoła ponad 60 km. Może kiedyś zrobimy tą trasę szczytami.
Pieniny … to mówi wszystko! Ruszyliśmy z Wąwozu Homole i pomimo deszczowej pogody urzekliśmy się pięknem Pienin. Na najwyższym szczycie tego pasma – Wysokiej widoków nie było żadnych, sama mgła to i tak liczy się podróż a nie cel. Było uroczo, bajkowo, pięknie. Na pewno wrócimy tu nie raz.
wejście I – 15 października 2020 Sylwia i Patryk wejście II – 4 lipca 2021 Sylwia, Kuba i Jasiek wejście III – 9 lipca 2021 Patryk i Miłosz wejście IV – 31 grudnia 2021 Sylwia i Patryk Wejście V – 2 listopada 2023 Sylwia i Patryk
To jest góra przez duże G. Dała nam ładnie w kość. Warunki nie były jesienne a mocno zimowe. Ujemna temperatura, silny wiatr i dużo śniegu przy kiepskiej wilgotności. Przemroziło nas do samych kości.
Szybkie wejście na kolejny szczyt. Ruszyliśmy niebieskim szlakiem z Czernichowa. Pieczątki nie ma na szczycie więc idziemy do kościoła pod którym zaparkowaliśmy.
Szybkie wejście na kolejny szczyt. Ruszyliśmy niebieskim szlakiem z Czernichowa. Pieczątki nie ma na szczycie więc idziemy do kościoła, pod którym zaparkowaliśmy.
Na szczyt Czupel można podejść od kilku stron, my wybieramy najkrótszą w naszej ocenie trasę od miejscowości Czernichów. Na samym szczycie nie ma pieczątki dlatego parkujemy obok kościoła, w którym to wbijamy pieczątkę do naszych książeczek KGP i ruszamy na szczyt. W porównaniu ze Skrzycznym jest to spokojny spacerek w jesienne scenerii, który bardzo szybko mija podczas planów zdobycia kolejnych szczytów i zanim się obejrzeliśmy byliśmy już na szczycie i robiliśmy pamiątkowe zdjęcie do KGP. Zejście również szybkie i ruszamy na miejsce naszego noclegu czyli Królówka w Grzechyni gdzie po kolacji i odpoczynku odbywamy jeszcze wirtualny bieg na 2 km. Warunki na kwaterze, a przede wszystkim cena bardzo nam odpowiadają. Pokoik jest wyposażony co prawda w stare meble, ale niezniszczone (wygodne dwuosobowe łóżko, regał na rozłożenie naszych szpargałów oraz stolik z krzesłami) oraz łazienkę z prysznicem. Obok pokoju znajduje się bardzo dobrze wyposażona kuchnia.
Po kilku szczytach, a przede wszystkim po zdobyciu Rys nabieramy ogromnej ochoty na zwiększenie obrotów i przyspieszenie zdobywania KGP. Plan jest ambitny, ale realny, aby zdobyć jeszcze w tym roku. Oczywiście jest wiele niewiadomych, w zakresie wyposażenia, naszego planowania i przygotowania, ale podejmujemy swoje wyzwanie i ruszamy w pierwsze tourne po szczytach. Ruszamy po pracy. Jedziemy do Szczyrku, gdzie mamy pierwszy nocleg do którego dojeżdżamy późnym wieczorem. Rano szybkie przygotowanie, śniadanie i ruszamy. Początek naszego niebieskiego szlaku to jeszcze jesień i temperatura jest sprzyjająca na wędrówkę. Szlak biegnie wzdłuż wyciągu narciarskiego, który jest jeszcze nieczynny. Zdobywając kolejne metry wysokości zaczyna pojawiać się po trochy śnieg aby w pewnym momencie zmienić szlak i krajobraz w istnie zimowy. Powoduje to oprócz naszych zachwytów również znaczny spadek temperatury, a co raz silniejszy wiatr dodatkowo obniża temperaturę odczuwalną i musimy założyć na siebie kolejne warstwy ubrań. Nie zmienia to jednak, że jest bajkowo i pomimo przedzierania się przez co raz większe zaspy jesteśmy przeszczęśliwi. Po dotarciu w okolice szczytu na którym znajduje się Schronisko PTTK Skrzyczne ledwo jesteśmy w stanie je dostrzec z powodu bardzo gęstej mgły (albo raczej jest to niski pułap chmur) spowijającej szczyt. Zaplanowany piknik na szczycie nie miał by racji bytu gdyby nie to, że schronisko udostępnia dla turystów małe pomieszczenie kuchenne, gdzie można się ogrzać i przygotować ciepły posiłek. Na szczęście pomimo pandemii obostrzenia jeszcze nie są skrajnie niekorzystne dla nas. Po popasie i ogrzaniu się ruszamy bez ociągania w drogę powrotną, ponieważ na dzisiaj mamy jeszcze zaplanowany kolejny szczyt – Czupel.