Długo oczekiwany, ostatni szczyt z Korony Bieszczadów wreszcie udaje się nam sfinalizować. Przy okazji motomajówki w Bieszczady planujemy obowiązkowe zdobycie ostatniego, brakującego nam szczytu, Rabiej Skały. Z małymi problemami (z uwagi na majówkę), ale w końcu Sylwii udaje się znaleźć nocleg w Wetlinie (Noclegi u Rumcajsa tel. 692208777 kwota 55 zł/ os./ dobę), zostajemy na dwie noce. Do południa postanawiamy motorkowo odwiedzić kilka naszych stałych punktów w regionie, a po powrocie, obiedzie i odpoczynku ruszamy prosto z kwatery na szczyt. Początkowo szlakiem zielonym ruszamy asfaltową drogą, która niebawem, za budką BPN przechodzi w szlak leśny. W budce co prawda nie ma nikogo, ale bilety wstępu kupujemy przez internet z QRkodu. Z uwagi na to, że późno ruszamy na szlak (16.00) mamy pewne obawy, aby zejść ze szlaku jeszcze za widoku. Czasu powinno wystarczyć, aby zejść przed zachodem, ale i tak mamy ze sobą latarki czołowe. Z opisów innych osób zdobywających Rabią Skałę podejście jest mordercze, ale dla nas okazuje się jedynie co wymagające. Trasa bardzo malownicza zwłaszcza od strony Jawornika, kiedy to przechodzimy na żółty szlak. Pomimo majówki nie spotykamy dużo osób na trasie m, a idzie się nam wyjątkowo dobrze, może dlatego, że idziemy na lekko bez plecaków. Drogę na szczyt pokonujemy w 2 godziny (z odpoczynkami) – na drogowskazie podejście przewidziane jest na 3:05h. Z kolei idąc od Paportnej rozciągają się przepiękne widoki na Połoninę Wetlińską z górującym nad nią Smerkiem, a także dzięki pięknej pogodzie i dobrej przejrzystości dostrzegamy w oddali Hyrlatą, Duże Jasło, Wołosań, Radziejową a nawet Lackową. Po osiągnięciu szczytu robimy pamiątkowe zdjęcie i krótki filmik, łyk wody i ruszamy tą samą trasą z powrotem na dół. W sumie 15 km w obie strony przy przewyższeniach pow. 800 m, pokonaliśmy w 3 h przy zaplanowanych 5 h. Droga na Rabią Skalę o wysokości 1199 mnpm okazała się niezwykłą przygodą trekkingową, która udowodniła nam, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. W końcu to my Harpagany :-)Długo oczekiwany, ostatni szczyt z Korony Bieszczadów wreszcie udaje się nam sfinalizować. Przy okazji motomajówki w Bieszczady planujemy obowiązkowe zdobycie ostatniego, brakującego nam szczytu, Rabiej Skały. Z małymi problemami (z uwagi na majówkę), ale w końcu Sylwii udaje się znaleźć nocleg w Wetlinie (Noclegi u Rumcajsa tel. 692208777), zostajemy na dwie noce. Do południa postanawiamy motorkowo odwiedzić kilka naszych stałych punktów w regionie, a po powrocie, obiedzie i odpoczynku ruszamy prosto z kwatery na szczyt. Początkowo szlakiem zielonym ruszamy asfaltową drogą, która niebawem, za budką BPN przechodzi w szlak leśny. W budce co prawda nie ma nikogo, ale bilety wstępu kupujemy przez internet z QRkodu. Z uwagi na to, że późno ruszamy na szlak (16.00) mamy pewne obawy, aby zejść ze szlaku jeszcze za widoku. Czasu powinno wystarczyć, aby zejść przed zachodem, ale i tak mamy ze sobą latarki czołowe. Z opisów innych osób zdobywających Rabią Skałę podejście jest mordercze, ale dla nas okazuje się jedynie co wymagające. Trasa bardzo malownicza zwłaszcza od strony Jawornika, kiedy to przechodzimy na żółty szlak. Pomimo majówki nie spotykamy dużo osób na trasie m, a idzie się nam wyjątkowo dobrze, może dlatego, że idziemy na lekko bez plecaków. Drogę na szczyt pokonujemy w 2 godziny (z odpoczynkami) – na drogowskazie podejście przewidziane jest na 3:05h. Z kolei idąc od Paportnej rozciągają się przepiękne widoki na Połoninę Wetlińską z górującym nad nią Smerkiem, a także dzięki pięknej pogodzie i dobrej przejrzystości dostrzegamy w oddali Hyrlatą, Duże Jasło, Wołosań, Radziejową a nawet Lackową. Po osiągnięciu szczytu robimy pamiątkowe zdjęcie i krótki filmik, łyk wody i ruszamy tą samą trasą z powrotem na dół. W sumie 15 km w obie strony przy przewyższeniach pow. 800 m, pokonaliśmy w 3 h przy zaplanowanych 5 h. Droga na Rabią Skalę o wysokości 1199 mnpm okazała się niezwykłą przygodą trekkingową, która udowodniła nam, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. W końcu to my Harpagany 🙂



