Około południa pojechaliśmy zdobyć kolejny ze szczytów zaliczanych do Sudeckiego Włóczykija – Čap. Próbowaliśmy dojechać do miejsca zaplanowanego startu, ale niestety droga nie wyglądała zachęcająco dlatego postanowiliśmy pojechać dookoła i dojechać od drugiej strony. Nasz wybór był słuszny jednak nie dojechaliśmy do miejsca zaplanowanego startu, tylko musieliśmy zostawić auto około kilometra wcześniej. Pogoda była słoneczna więc dziarsko ruszyliśmy do naszego celu. Do przejścia mieliśmy od auta troszkę ponad 3 kilometry i zajęło nam to równo godzinkę. Samo podejście nie było wymagające, ale na szlaku było sporo lodu, a więc ślisko i trzeba było uważać zwłaszcza na samym końcu podejścia. Wysiłek jednak bardzo się opłacił, ponieważ końcówka podejścia była urokliwa i bajeczna a sam szczyt oczarował nas zarówno widokami z wieży widokowej jak i usytuowaniem skałek pokrywających szczyt. Na jedną nawet się wdrapaliśmy, bo wejście było łatwe jednak samo zejście już nieco bardziej wymagające. Po zrobieniu zdjęć i nacieszeniu się widokami ruszyliśmy w dół, gdyż w planach na dzisiaj jest jeszcze Skalne Miasto. Do auta docieramy sprawnie i ruszamy dalej, droga zajmuje nam już jedynie 11 minut do kolejnego celu. Parkujemy nie, na ogólnym parkingu tylko na parkingu przy restauracji, do której wchodzimy na knedle w gulaszu i piwo. Dopiero tak najedzeni ruszamy na zwiedzanie. Po opłaceniu w kasie biletu wstępu (130 CZK od osoby) do których dostajemy mapę z trasami ruszamy w drogę. Zaczynamy od jeziorka i idziemy szlakiem zielonym z którego przy wodospadach odbijamy na żółty szlak do kolejnego jeziorka, które to jednak okazuje się osuchem. Na miejscu polska młodzież robi dużo hałasu w związku z wejściem jednej z osób w ciężki, stromy teren. Nie chcemy oglądać wypadku dlatego szybko się oddalamy. Wracam na zielony szlak i ruszmy jego powrotną stroną. Skały Gór Stołowych są na prawdę imponujące, a tutaj mają na prawdę ogromne rozmiary w porównaniu np. z Błędnymi Skałami. Nie mniej jednak, rozczarowują nas pozostałości Niemieckiej bytności w tych rejonach. Po powrocie na parking wracamy jeszcze do restauracji i zamawiamy smażony ser z frytkami i surówkę oraz obowiązkowym piwem.
Miesiąc: grudzień 2024
Szybka decyzja o 15:10 i ruszamy na pełnym spontanie na wycieczkę pieszą w góry. Na naszym celowniku Skalna Czaszka. Trasę postanowiliśmy skrócić ze względu na późną godzinę i zapadający zmrok. Dojazd nie trwał długo, bo około 15 minut z naszego miejsca noclegu. Po zaparkowaniu auta, złapaliśmy tylko kijki i w drogę, aby zdążyć zrobić zdjęcie jeszcze za widoku. Już na początku zaliczyliśmy wtopę, bo idąc po śladach niestety poszliśmy źle, w wyniku czego musieliśmy kawałek wracać. Na szczęście dalej już nam szło całkiem sprawnie. Trasa nie była łatwa, bo temperatura była w okolicach zera, a na całej trasie leżał śnieg … który topniał od gruntu – było ślisko i mokro. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilkę refleksji w miejscu śmierci dwójki studentów zamordowanych tutaj w 1997 roku. Sprawa niestety do dzisiaj nie jest rozwiązana, a sprawcy nie ponieśli zasłużonej kary. Pod skałą w kształcie ludzkiej czaszki (stąd nazwa Skalna Czaszka) jesteśmy po 47 minutach od wystartowania z parkingu i pokonaniu 2 km. Miało być pół godziny, ale na początku troszkę nadrobiliśmy drogi idąc w złym kierunku. Podczas trasy mijamy parę turystów, którzy już wracają do auta. Na szczęście udaje się nam w ostatnich promieniach dnia zrobić zdjęcie pod celem naszej podróży. Podejścia nie było ani dużo ani stromo, gdyż większość trasy przebiegała po płaskim. W związku z tym, ukontentowani i niezbyt mocno zmęczeni podejmujemy decyzję, że nie wracamy drogą którą przyszliśmy. Zatem idziemy pełne kółko zaplanowane rok temu liczące 7 km. Trasa wiedzie co prawda nadal po płaskim terenie. Warunki topniejącego śniegu powodują znaczne zwolnienie zmuszając nas do omijania rozległych kałuży, które zmieniają się w podmokłe tereny i płynące rzeczki. Analizując mapę postanawiamy troszkę ściąć nasza trasę idąc na przełaj. Musimy już również odpalić latarkę czołową, bo zrobiło się już na tyle ciemno, że nie widzimy gdzie stawiamy stopy. Udaje nam się sprawnie dotrzeć do planowanego miejsca ponownego wejścia na szlak. Dalej jest już bardziej komfortowo. Skończyły się również podmokłe tereny na rzecz małych, niegłębokich strumyków. Niestety latarka odmawia nam posłuszeństwa, musimy dalej iść z latarką z telefonu, który daje już dużo mniej światła. Nie mamy już możliwości podziwiać wspaniałych skał, które nas otaczają, ale w tej chwili najważniejsze jest bezpieczne dotarcie do auta. Tutaj szlak przygotowany idealnie, przez miejsca bardziej podmokłe prowadzą drewniane pomosty, a strome podejścia po skałach zostały wyposażone w drewniane schody. Normalnie nie akceptujemy tego typu udogodnień, ale podczas nocnej eksploracji dają duże poczucie bezpieczeństwa. Końcówka trasy przebiega już po leśnej ścieżce, aby połączyć się finalnie z asfaltową, którą docieramy na parking. Tam czeka na nas nasze auto.
Jedziemy z Kudowy Zdroju do Twierdzy Kłodzko, gdzie zwiedzamy z przewodnikiem zarówno część podziemną (tunele przeciwminerskie) czyli gęstą sieć labiryntów jak i część naziemną odkrytą. Twierdza robi na nas ogromne wrażenie zarówno pod względem wielkości jak i różnych przemyślanych rozwiązań budowlanych. Sama twierdza powstała na miejscu warowni Czeskiej, która została zajęta przez wojsko austryjackie. To właśnie Austryjacy przebudowali i rozbudowali twierdzę. Następnie twierdza została zajęta przez Prusaków, którzy jeszcze dodatkowo ją rozbudowali i unowocześnili. I tak przechodziła jeszcze z rąk do rąk pomiędzy Austryjakami a Prusakami. W Polskie ręce twierdza trafiła dopiero po zakończeniu II Wojny Światowej. Z ciekawostek: to tutaj na twierdzy kręcony był ostatni odcinek „czterej pancerni i pies”. My robimy sobie zdjęcie na najwyższym dziedzińcu i miejscu ostatniej obrony noszącej nazwę Donjon w celu udokumentowania zdobycia tego „szczytu”. Jest to nasze kolejne podejście pod ten szczyt, gdyż poprzednie zakończyły się fiaskiem ze względu na to, iż Twierdza podczas naszego pobytu była już nieczynna dla zwiedzających.