Zmęczeni i zrezygnowani, po przejściu 12,5 km odcinka zdobycia Koruny, zdobyliśmy się na odwagę 😁 aby stawić czoła wyzwaniu i wejść na szczyt Ostaš w warunkach deszczowych. Do końca jednak nie byliśmy zdecydowani…🤷‍♀️Podjechaliśmy więc na parking w miejscowości Ostaš od strony Bukovic w celu rozważenia za i przeciw naszej wyprawie 😳. Godzina 15:30, a tu zaczęło się ściemniać, było mokro, a ludzie już schodzili 😩 Popatrzyliśmy na siebie i szybka akcja ~ plecaki zostają, kurtki przeciwdeszczowe na siebie i w drogę… wyprawę rozpoczęliśmy i zakończyliśmy szlakiem niebieskim, który okalał szczyt i wiódł na sam parking z powrotem. Podejście na Ostaš było dość łagodne na samym początku szlaku, ale za to jakie błotniste 😂 dalsza część drogi na szczyt okazała się skalną drogą do pewnego momentu 😂 czyli znów przeprawa przez błotko. Cała droga na szczyt to piękne, monumentalnie ułożone ręką natury, skały. Widoki niczym na Szczelińcu Wielkim, a to dlatego że Ostaš   701 m n.p.m. to góra znajdująca się w Górach Stołowych tylko, że po stronie czeskiej. Labirynty wprowadzają magiczną atmosferę tajemnic, które krok za krokiem chciałoby się je odkrywać. To małe skalne miasto zrobiło na nas tak ogromne wrażenie, że bawiliśmy się jak dzieci co chwilę fotografując cudne widoki. Nawet ciemności nam nie przeszkadzały, a to wszystko dzięki temu, że Patuś posiada iPhone 14 Pro i zdjęcia nocą wychodzą jakby były wykonywane w dzień. Ku naszemu zaskoczeniu wyprawa, która miała wynosić 40 min., trwała ponad godzinę. Takie są najlepsze 😉 droga powrotna do auta była bardzo niebezpieczna: duuużo błota, śliskie skały i brak puntu podparcia. Niemniej jednak osiągnęliśmy sukces dnia ~ zdobyliśmy Korunę i Ostaš. Sukces uwieńczyliśmy  kolacją w czeskiej restauracji degustując tamtejsze potrawy. Mniam… 👌