Nasze plany na weekend 2-4.II.2024 były baaardzo owocne pod kątem motocyklowym. Pogoda jednak zweryfikowała nasze plany. Piątek po południu mieliśmy w planach wyjechać do Torunia i tam jako miejsce wypadowe miało nam posłużyć do eksploracji okolicy, czyli forty i inne ciekawostki, ale również korzystanie z atrakcji w ramach karty Multisport, czyli baseny, sauny itp. Oczywiście był plan B, który przewidywał wyjazd nie w piątek, a w sobotę, ale całą sobotę mżyło lub padało. Niedziela za to była sucha, troszkę wietrzna i tylko 5 st.C, ale wystarczyło się odpowiednio ubrać. Szybki telefon do przyjaciela, z Darkiem już umawialiśmy się tydzień temu na wypad motocyklowy w ten weekend i nie zawiódł. Spytał tylko za ile i był gotowy na czas. Wraz z Sylwią podjechaliśmy po niego do Sikorza i ruszyliśmy po szybkich ustaleniach planów wycieczki w stronę Dobrzynia nad Wisłą. Ze względu na zachodni wiatr, który był na tyle silny, że odczuwalny – nie jechało się komfortowo. Za to droga powrotna była miodzio, bo z wiatrem. W Dobrzyniu zjechaliśmy do portu nad Wisłą, gdzie wiatr był jeszcze silniejszy i zimniejszy. Stamtąd naszym oczom ukazał się widok krzyża na wzniesieniu. Okazało się, że na Górze Zamkowej wzniesiony został w maju 1926 roku Krzyż. Góra Zamkowa w Dobrzyniu nad Wisłą to miejsce absolutnie niezwykłe, owiane tajemnicami historii, smagane wiatrem, czasem ulewnym deszczem, podmywane wodą. Po utworzeniu w roku 1970 wodami Zalewu Włocławskiego, południowa skarpa Góry Zamkowej opada kilkudziesięciometrowymi urwiskami. Nasz moto-postój nie był długi, kilka fotek i ruszamy w kierunku Murzynowa do baru rybnego SUM. Postój nad Wisłą pomimo, że nie był długi to dał nam się na tyle we znaki, że nie rozgrzaliśmy się przez całą drogę powrotną. Dlatego też po wejściu do ciepłego baru pierwsze kroki skierowaliśmy do kominka ogrzać zmarznięte ręce. Zaraz potem zamówiliśmy gorące zupki, Sylwia rybną a my z Darkiem gulaszowe. Obie zupki były wyborne i szybko nas rozgrzały od środka, ale stwierdziliśmy z Dziubkiem, że jednak gulasz był wyborniejszy 🙂 W Sylwii i we mnie obudziły się rybne łakomczuchy i nie byliśmy w stanie się powstrzymać przed zamówieniem dodatkowo serwowanych tam ryb, którymi to wielokrotnie się zajadaliśmy. Sylwia zamówiła okonia nilowego, a ja pstrąga, oczywiście pełne zestawy z fryteczkami i surówkami. Hmmm…. jak zwykle wyborne jedzonko, że palce lizać, chociaż pstrąg obojgu nam, bardziej smakował. Po wyjściu jechaliśmy jeszcze część drogi wspólnie z Darkiem, aby ostatecznie w Brwilnie nasze drogi się rozeszły. Darek pojechał w stronę Ulaszewa, Kobiernik do Sikorza, a my wróciliśmy do domku.
Czas trwania wycieczki: 2h 32 min
Dystans: 72,5 km