Śnieżka jest najwyższym szczytem Karkonoszy ale również najwyższym szczytem naszych południowych sąsiadów czyli Republiki Czeskiej. Dlatego zdobywając ją wskoczył nam kolejny szczyt w ramach Korony Europy! Warunki ze względu na wysokość jak i porę roku skrajnie zmienne – na dole jesień na górze zima.

Samochód zostawiamy pod naszą kwaterą noclegową i ruszamy czerwonym szlakiem na szczyt. Czerwony szlak jest trudniejszym podejściem, zwłaszcza na ostatnim odcinku, podejściu pod Dom Śląski. Po drodze mijamy zamknięte schronisko PTTK nad Łomniczką, gdzie robimy chwilowy postój. Dla mnie jest to pierwsze wyjście z nowymi butami KEENa i trochę obawiam się o drobne obcierki na stopach, które jednak na szczęści nie mają miejsca a buciki są super wygodne. Od wodospadu Łomniczki już same skały i strome podejście z poumieszczanymi tabliczkami upamiętniającymi osoby, które straciły życie w górach. Po dojściu w okolice Domu Śląskiego ledwo go wypatrujemy taka jest mgła a do tego zimny wiatr. Wskakujemy do środka na ciepłą herbatkę i drugie śniadanie. Dzwonię do Miłosza, który został z babcią i ma zdalne lekcje z domu ze względu na panującą pandemię corona wirusa. Nawet dobrze się składa bo nie może znaleźć ładowarki do komputera więc daję mu wskazówki na lokalizację zapasowego zasilacza. Przed dalszą droga ubieramy się już cieplej, bo całą droga jest w ekspozycji na zimny wiatr. Wybieramy oczywiście podejście strome czerwonym szlakiem. Na szczycie wita nas bajkowe Obserwatorium Meteorologiczne w kształcie spodków UFO. Chowamy się za nim aby ocieplić się jeszcze kurtkami puchowymi bo na samym szczycie wieje jeszcze mocniej. Następnie robimy serią pamiątkowych zdjęć na i ze szczytu. Bar po czeskiej stronie granicy jest zamknięty więc nie tracąc czasu i aby się nie wychłodzić schodzimy ze szczytu ale już szlakiem niebieskim do Domu Śląskiego, do którego już nie wchodzimy tylko idziemy dalej czarnym szlakiem, który prowadzi w zasadzie cały czas szeroką łagodną drogą służącą jako podjazd dla obsługi do Obserwatorium. Po drodze mijamy Kocioł Białego Jaru gdzie w 1968 w marcu schodząca lawina zabrała życie 24 osobom. W wyniku której odbyła się głośna na całą Polskę akcja ratownicza na dużą skalę (brało w niej udział 1100 osób). W chwili obecnej wydarzenia z tego okresu są opisane na pamiątkowej tablicy. Dla nas też było przez chwilę w tej okolicy niebezpiecznie gdyż w poprzek drogi poprowadzone są drewniane rynny dla odprowadzania wody aby nie podmywała drogi. Sylwia stanęła na niej i mokre drewno okazało się bardzo śliskie. Dlatego poślizgnęła się o mało nie upadając i nie robiąc sobie większej krzywdy, na szczęście skończyło się bez upadku. Dalsza droga odbyła się już bez żadnych przygód i zmęczeni ale szczęśliwi dotarliśmy na nasza kwaterę, gdzie chwilkę odpoczęliśmy, spakowaliśmy się i pojechaliśmy dalej na kolejny szczyt.