Nieważne gdzie, ważne z kim!!!

Kategoria: Góry Strona 15 z 18

Wysoki Wierch 898 m n.p.m.

Po zdobyciu wszystkich szczytów wchodzących w skład Korony Gór Polski, postanawiamy wrócić w nasze ukochane Pieniny, by rozpocząć nową przygodę – zdobycie odznaki Korony Pienin. Dziś osiągamy już czwarty z pięciu wymaganych szczytów – Wysoki Wierch (898 m n.p.m.). To właśnie tutaj odnajdujemy to, co kochamy najbardziej – piękno, przyrodę i niepowtarzalną atmosferę gór, która zachwyca nas za każdym razem, gdy tu wracamy.
Naszą wędrówkę rozpoczynamy w Szlachtowej, niegdyś samodzielnej wsi łemkowskiej, a dziś części Szczawnicy. Pierwsze kilkaset metrów to żółty szlak prowadzący wzdłuż drogi – na szczęście już po chwili skręcamy w bok i przechodzimy urokliwym mostkiem nad Grajcarkiem, wchodząc w bardziej naturalny krajobraz.
Po kilkunastu minutach docieramy na rozległe łąki i pastwiska – malownicze otwarte przestrzenie, z których roztacza się widok na pasmo Małych Pienin i Trzy Korony majaczące w tle.

Wędrówka jest niezwykle przyjemna – łagodne podejście i szeroka ścieżka wijąca się wśród złocistych traw tworzą klimat niemal bajkowy. Choć listopadowe niebo jest pochmurne, widoczność dopisuje, a chłodne powietrze dodaje energii.

Wspinamy się dalej, mijając kilka opuszczonych bacówek – dziś puste i porośnięte mchem, ale latem służą jako schronienie pasterzom i owcom. Po około 3 kilometrach żółty szlak łączy się z niebieskim, a potem odbija stromo w górę, prowadząc nas na grzbiet Wysokiego Wierchu. Po drodze mijamy tablicę informacyjną z panoramą Tatr – wskazujemy kolejne szczyty, porównując je z widokiem przed nami.

Na szczycie czekają na nas dwa znaki szczytowe – jeden po stronie polskiej, drugi po stronie słowackiej. To symboliczne miejsce: granica państw, ale jednocześnie punkt spotkania górskiej wspólnoty. Robimy pamiątkowe zdjęcia przy obu tabliczkach.

Nie możemy nie zatrzymać się na chwilę odpoczynku – na specjalnie przygotowanej ławeczce z widokiem na góry siadamy, by nacieszyć się chwilą. Widok na Trzy Korony i przełom Dunajca należy do najpiękniejszych, jakie widzieliśmy w całych Pieninach.

Na koniec robimy jeszcze jedno wspólne zdjęcie – uśmiechnięci, z tłem tak pięknym, że wygląda niemal jak fototapeta.

Trudno rozstać się z tym miejscem, ale czas płynie, a przed nami jeszcze jeden cel – góra Żar. Zbieramy się więc i schodzimy najkrótszą trasą do samochodu, by wyruszyć w dalszą drogę i zdobyć ostatni szczyt do Korony Pienin.

Informacje praktyczne:
Wysokość: 898 m n.p.m.
Pasmo: Małe Pieniny
Szlak: żółty z Szlachtowej, połączenie z niebieskim
Długość trasy: ok. 9 km w obie strony
Czas przejścia: ok. 2,5–3 godziny (z przerwami)
Trudność: łatwa/umiarkowana – szerokie ścieżki, łagodne podejście

Warto zabrać:
Ciepłą odzież (szczególnie podczas wietrznych dni)
Lornetkę – doskonałe warunki do obserwacji panoramy Tatr
Książeczki GOT i Korony Pienin
Termos z herbatą na ławeczkę z widokiem

Sokolica 747 m n.p.m.

Zachwyceni niepowtarzalnym urokiem Pienin postanowiliśmy zdobyć Wielką Koronę Pienin. Wysoka już była zdobyta więc kolejnym kierunkiem była Okrąglica i Sokolica. Ruszyliśmy wcześnie rano gdyż droga była długa a dzień już krótki i dzięki temu mogliśmy podziwiać szczyty Pienin skąpane w chmurach. Widok niczym z samolotu.

Okrąglica (Trzy Korony) 982 m n.p.m.

Zachwyceni niepowtarzalnym urokiem Pienin postanowiliśmy zdobyć Wielką Koronę Pienin. Wysoka już była zdobyta więc kolejnym kierunkiem była Okrąglica i Sokolica. Ruszyliśmy wcześnie rano gdyż droga była długa a dzień już krótki i dzięki temu mogliśmy podziwiać szczyty Pienin skąpane w chmurach. Widok niczym z samolotu.

Ślęża 718 m n.p.m.

wejście I – 7 listopada 2020 Sylwia i Patryk
wejście II – 13 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek

To już ostatni szczyt na naszej liście Korony Gór Polski – Ślęża, majestatyczna strażniczka Dolnego Śląska, górująca samotnie nad Równiną Wrocławską. Zamyka ona pewien rozdział naszej przygody, ale jednocześnie otwiera nowy – i mamy nadzieję, że nie ostatni. Zdobycie 28 szczytów Korony Gór Polski wzbogaciło nas o niezliczone doświadczenia, a jednocześnie rozbudziło jeszcze większy apetyt na górskie wędrówki. Dlatego nie kończymy – obiecujemy sobie kontynuować naszą przygodę po szlakach polskich (i nie tylko) gór.

Na Ślężę (wysokość 718 m n.p.m.) wyruszamy żółtym szlakiem z Przełęczy Tąpadła – to najpopularniejszy i najłatwiejszy wariant wejścia, idealny dla rodzin z dziećmi. Szlak prowadzi szeroką, łagodnie wznoszącą się leśną drogą. Po drodze mijamy rodziny z maluchami, nawet w wózkach – to dowód, że Ślęża to góra dostępna praktycznie dla każdego.

Na szczycie odwiedzamy schronisko PTTK im. Romana Zmorskiego. Wciąż obowiązujące pandemiczne ograniczenia sprawiają, że posiłki wydawane są tylko przez okienko, ale i tak cieszymy się chwilą odpoczynku. Odbijamy też ostatnią pieczątkę do naszej książeczki KGP – symboliczna kropka nad „i”.

Nieco błąkamy się po rozległym szczycie – brakuje wyraźnie oznaczonego punktu kulminacyjnego. Kręcimy się między charakterystycznymi punktami: masywną wieżą RTV, zabytkowym kościołem Nawiedzenia NMP oraz jednym z najbardziej intrygujących elementów Ślęży – kamiennym niedźwiedziem, który jest pozostałością po przedchrześcijańskim kulcie słowiańskim i celtyckim. Ślęża bowiem od wieków uznawana była za miejsce święte, a jej historia sięga czasów kultów solarnych i pogańskich obrzędów. Tuż za kościołem kierujemy się mniej uczęszczanym szlakiem w stronę dawnej wieży widokowej – dziś niestety zamkniętej i popadającej w ruinę betonowej konstrukcji, pod którą robimy sobie pamiątkowe zdjęcie.

Zejście wybieramy trudniejsze – niebieskim szlakiem, który prowadzi po śliskich, omszałych głazach. Wymaga on skupienia, zwłaszcza po opadach, ale szybko wynagradza to cisza i niemal zupełny brak innych turystów. Potem szlak wiedzie już leśną drogą, cichą, pustą, pełną uroku późnej jesieni. Listopadowe słońce przedziera się przez korony drzew, a my chłoniemy spokój i ciepło tego dnia.

Cała wyprawa zajmuje nam niecałe 2 godziny i liczy około 8 kilometrów. Ślęża to idealny szczyt na zakończenie koronnego wyzwania – dostępna, ale pełna historii, legend i niesamowitej atmosfery. A dla nas – symboliczna brama do kolejnych górskich przygód.

Chełmiec 851 m n.p.m.

wejście I – 7 listopada 2020
wejście II – 24 kwietnia 2022

Zmęczenie naszym wyjazdem daje się nam już we znaki.

Waligóra 936 m n.p.m.

wejście I – 6 listopada 2020 Sylwia i Patryk
wejście II – 7 stycznia 2023 Sylwia i Patryk
wejście III – 16 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek

Nasza przygoda z Waligórą – najwyższym szczytem Gór Kamiennych (934 m n.p.m.) – rozpoczęła się w urokliwym Sokołowsku, miejscowości z ciekawą historią sanatoryjną, niegdyś znanej jako „śląskie Davos”. Auto zostawiamy przy przystanku „Góry Kamienne”, na obrzeżach miasteczka, i ruszamy zielonym szlakiem w kierunku Schroniska PTTK „Andrzejówka”. Trasa do schroniska to około 2,5 km łagodnego marszu przez las i polany – przyjemna, niezbyt wymagająca, idealna na rozgrzewkę. Po około 40 minutach docieramy do schroniska położonego malowniczo u stóp Waligóry, na Przełęczy Trzech Dolin (ok. 800 m n.p.m.). Schronisko Andrzejówka to jedno z najpopularniejszych w Sudetach – gościnne, z klimatem, ciepłym wnętrzem i pysznym jedzeniem. Obowiązkowo zasiadamy do posiłku i zbieramy pieczątki do naszych książeczek KGP i PTTK. Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej żółtym szlakiem prosto na szczyt. To najkrótsze, ale zarazem najbardziej strome podejście w całej Koronie Gór Polski – często porównywane do słynnej Lackowej w Beskidzie Niskim. Podejście, choć krótkie (ok. 700 m długości), jest bardzo intensywne i potrafi dać w kość. Stromizna i sypkie podłoże wymagają skupienia i mocnych nóg. Każdy krok to walka z grawitacją – ale też krok bliżej do szczytowej satysfakcji. Na szczycie Waligóry wita nas skromna tabliczka oraz niewielki kamienny obelisk z nazwą szczytu. Nie ma tu rozległych widoków – las osłania szczyt z każdej strony – ale ogromna satysfakcja ze zdobycia jednej z najbardziej wymagających gór Korony rekompensuje brak panoramy. Robimy obowiązkowe pamiątkowe zdjęcie i chwilę odpoczywamy. Zejście ze szczytu kontynuujemy dalej żółtym szlakiem, który prowadzi nas pętlą z powrotem w stronę Sokołowska. Po drodze odwiedzamy klimatyczną wiatę turystyczną z miejscem na ognisko – idealne miejsce na odpoczynek, a nawet nocleg pod dachem. Dalej szlak prowadzi nas do ruin zamku Radosno – średniowiecznej warowni z XIII wieku, wzniesionej przez księcia świdnickiego Bolka I. Dziś zachowały się fragmenty murów i samotna baszta, które skrywają w sobie echa dawnych legend i historii. To niezwykłe miejsce – tajemnicze i pełne uroku – aż prosi się o chwilę zadumy i kilka zdjęć, które oczywiście robimy na pamiątkę. Po drodze mijamy nielicznych turystów – wygląda na to, że kierują się nie na szczyt, lecz do wiaty, by tam zakończyć dzień przy ognisku. My wracamy spokojnym tempem do naszego samochodu. Cała wyprawa zamyka się w czasie nieco poniżej 3 godzin, a pokonany dystans to ponad 8 km. Waligóra – choć może niepozorna z mapy – okazała się jednym z bardziej wyrazistych szczytów naszego koronnego szlaku. Surowa, stroma i wymagająca, ale też malownicza i pełna historii – warta każdego kroku.

Wielka Sowa 1015 m n.p.m.

Parkujemy auto na Przełęczy Sokole (754 m n.p.m.). Ze względu na jesienną porę, ruch turystyczny jest znikomy – parking pusty i darmowy, co bardzo nas cieszy. Pogoda idealna: lekki chłód i świecące słońce, czyli warunki wręcz wymarzone na górską wędrówkę. Ruszamy w górę łagodnym podejściem. Po nieco ponad pół kilometra docieramy do Schroniska Orzeł, położonego na wysokości 875 m n.p.m., gdzie przybijamy pierwszą pieczątkę do naszych książeczek KGP i GOT. Chwilę odpoczywamy i bez zwłoki ruszamy dalej. Po kolejnych dwóch kilometrach stajemy przy Schronisku Sowa. Niestety jest ono zamknięte i w niezbyt dobrym stanie technicznym, co nieco psuje wrażenie. Wędrujemy dalej czerwonym szlakiem, który prowadzi przez piękny bukowy las. W pewnym momencie drzewa rzedną, a naszym oczom ukazuje się szeroka polana i majestatyczna murowana wieża widokowa na szczycie Wielkiej Sowy. Wielka Sowa to najwyższy szczyt Gór Sowich, mierzący 1015 m n.p.m. (dlatego należy do Korony Gór Polski). Charakterystyczna, 25-metrowa wieża widokowa z 1906 roku (ufundowana przez Towarzystwo Sowiogórskie) oferuje panoramiczne widoki na Sudety, Góry Stołowe, Karkonosze, a przy dobrej widoczności nawet na Śnieżkę. Na polanie pod szczytem spotykamy więcej turystów – nie dziwi to, ponieważ Wielką Sowę można zdobyć aż czterema różnymi szlakami, m.in. z Walimia, Rzeczki, Przełęczy Walimskiej czy z Przełęczy Sokolej, którą my wybraliśmy. Jedni odpoczywają na ławeczkach i przy miejscach biwakowych, inni kontynuują swoją drogę. My także robimy krótką przerwę – jemy pyszne kanapki przygotowane przez Sylwię i popijamy ciepłą herbatę z termosu. Podczas zejścia, na Rozdrożu nad Schroniskiem Sowa, świadomie odbijamy ze szlaku i wybieramy drogę w kierunku Sokolicy (915 m n.p.m.). Choć szczyt ten nie jest szczególnie wybitny, jego skalisty charakter i widoki sprawiają, że przez chwilę czujemy się jak w Pieninach. Nieco dalej, przy pomniku Carla Wiesen’a – upamiętniającym znanego działacza turystycznego – wracamy na czerwony szlak, którym docieramy z powrotem do auta.

Wielka Sowa, choć nie należy do gór trudnych czy wymagających, urzekła nas spokojem i pięknymi widokami. Trasa, którą wybraliśmy, była idealna na leniwą, jesienną wycieczkę, pełną złotych liści i czystego górskiego powietrza.

Kłodzka Góra 765 m n.p.m.

Kłodzka Góra wejście I – 6 listopada 2020
Kłodzka Góra wejście II – 11 stycznia 2021

Pierwszy nasz szczyt tego dnia podczas naszego chyba już ostatniego i domykającego temat zdobywania KGP wyjazdu. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to za kilka dni będziemy już z kompletem szczytów. Zdeterminowani po szybkim śniadaniu ruszamy na szczyt o godzinie 7:32 niebieskim szlakiem. Kłodzką Górę w zasadzie traktujemy jako rozgrzewkę bo w zasadzie nie ma dużo przewyższeń (niecałe 400m) i 3 km w jedną stronę. Jednak piękna złocista jesień w górach nie pozwala nam się spieszyć i delektujemy się niemal każdym krokiem zmieniając nasze wyzwanie do miłego spaceru. Początkowe podejście pod Podzamecką Kopę (616 m n.p.m.) jedynie jest trochę bardziej strome, później Grodzisko (734 m n.p.m.), Jelenia Kopa (754m n.p.m.) i Trzy Granice (730m n.p.m.) to już spacer. Od rozgałęzienia szlaków pod Kłodzką Górą na sam szczyt idziemy już żółtym szlakiem, gdzie w pewnym momencie spomiędzy drzew wyłania się metalowa wieża obserwacyjna spowijająca szczyt niczym korona na głowie. Bez problemu znajdujemy tabliczkę informacyjną o szczycie, przy której znajduje się pieczątka, pamiątkowe zdjęcie i powrót do auta. Cała droga pomimo, że nie była wymagająca zajęła nam prawie 2 godziny. 

Jagodna Płd 977 m n.p.m.

Jagodna Południowa wejście I – 5 listopada 2020 Sylwia i Patryk
Jagodna Północna wejście II – 14 stycznia 2021 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek
Jagodna Południowa wejście III – 14 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek

Podczas zdobywania Jagodnej, pogoda odzwierciedlała złotą polską jesień. Pomimo, że był to początek listopada nie było zimno a słoneczko nieśmiało przedzierało się przez chmury. Jednak napięty grafik ostatnich dni dawał już bardzo mocno o sobie znać i zmęczenie nieubłaganie odciskało swoje piętno. Dlatego, kiedy na szczycie naszym oczom ukazała się piękna wieża widokowa to nie mieliśmy nawet siły pomyśleć o wejściu na nią i postanowiliśmy skorzystać z widoków rozpościerających się z niej przy kolejnym wejściu. 

Trasa na szczyt z miejsca pozostawienia auta przebiega niebieskim szlakiem i nie jest wymagająca (tylko pierwszy odcinek jest przez las) a prowadzi głównie drogą ppoż. Droga jest szeroka z małym spokojnym wzrostem wysokości, dlatego nie jest męcząca i zajęci rozmową nawet nie wiedzieliśmy kiedy znaleźliśmy się na szczycie.

Orlica 1084 m n.p.m.

wejście I – 5 listopada 2020 Sylwia i Patryk
wejście II – 14 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek

Naszą wyprawę rozpoczęliśmy z parkingu, nieopodal pensjonatu Przystanek Alaska w Dusznikach Zdrój od strony Kudowy Zdrój. Trudno nie zauważyć po stronie parkingu takiej atrakcji jak Kamień Rubartscha. Heinrich Rubartsch był propagatorem aktywnego wypoczynku i prekursorem turystyki, a także narciarstwa w okolicach Orlicy i Zieleńca. Nazywano go Liczyrzepą z Orlicy z powodu wyglądu i sympatii jaką był darzony. Zatem, gdzie jest ośrodek sportów zimowych Zieleniec to pewnie każdy wie, ale już nie każdy wie, że leży właśnie na zboczu góry Orlica. W 1882 r. Heinrich Rubartsch wybudował na szczycie Orlicy 16-metrową drewnianą wieżę widokową, obok której postawił małą gospodę, której fundamenty widoczne są do dnia dzisiejszego. 1-godzinna droga szlakiem zielonym na Orlicę nie jest wymagająca, a jedynie sprawiająca czystą przyjemność z jej pokonywania. Późna jesień w drodze na Orlicę sprawiła, że przenieśliśmy się w krainę, gdzie liście tańczą na wietrze a Duch Gór klaszcze z zachwytu nad swoim dziełem 🙂 Orlica to szczyt graniczny. Wierzchołek góry leży po stronie czeskiej zaledwie 25 metrów od granicy w kierunku zachodnim. Ciekawą atrakcją na szczycie był również obelisk z 2012 roku, który upamiętniał wejście m.in. cesarza Józefa II (wejście w 1779 r.), Quincy Adamsa (późniejszego prezydenta USA, wejście w 1800 r.) oraz Fryderyka Chopina (wejście w 1826 r.).
Podczas naszego „szczytowania” na wierzchołku góry w trakcie budowy była drewniana wieża widokowa. Zapowiada się naprawdę imponująco dlatego nie możemy doczekać się kolejnego wejścia na Orlicę, aby nacieszyć oczy rozpościerającymi się z niej widokami. Droga na szczyt i z powrotem wynosiła ponad 4 km w fantastycznej scenerii górskiej.

Strona 15 z 18

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén