Wiosenne podejście z uroczym źródełkiem po drodze. Na szczycie bunkry, bunkry i grająca wieża widokowa.

Wiosenne podejście z uroczym źródełkiem po drodze. Na szczycie bunkry, bunkry i grająca wieża widokowa.
Pierwszy dzień świąt Wielkanocnych a my w górach i to nie w hotelu ale na szlaku … uroczo, tak to tylko z Sywlią 🙂 Dziękuję Ci Skarbie za najwspanialsze Święta. Czesi chyba z równie małą zaciętością celebrują Wielkanoc bo na szlaku mnóstwo czeskich rodzin. Na powrocie zwiedzamy bunkier z II Wojny Światowej, których w tym rejonie jest wysyp.
Przemiły szczyt z pięknymi widokami, szybkie i łatwe podejście.
Ten majestatyczny szczyt króluje nad przyległymi górami. Pod względem wysokości jest to piąty szczyt Czech. Podejście mieliśmy w surowych górskich warunkach z silnym wiatrem. Na szczęście podejście i zejście umilały nam postoje w schronisku Szwajcarka. Na samym wierzchołku znajduje się wieża telewizyjna obok której znajduje się rzeźba pradziada, z którym każdy obowiązkowo robi sobie zdjęcie. Mamy i my z zimowym pradziadem 🙂
Podejście wymagające bo mocno oblodzone ale sam szczyt bardzo ciekawy ze względu na liczne zabezpieczone sztolnie. Bowiem od XIV wieku wydobywano tu rudę złota. Teren jest miejscami pozapadany z powodu zawalenia się licznych starych szybów. Wszystkie wejścia do szybów kopalnianych są pozabezpieczane i opisane.
Baardzo krótka droga ale po otwartym terenie a zaczął bardzo silnie wiać wiatr i trochę nas wychłodził. Na szczycie czeskie schronisko.
Przyjemne podejście w wiosennych warunkach. Nawet udało się zmodyfikować trasę tak, że zrobiliśmy pętelkę.
Postawna już była od dawna na naszej liście DPG ale jak doszedł Smrk w ramach Korony Sudetów to postanowiliśmy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i zaplanowaliśmy dwa szczyty na jednej wycieczce. Prawie od początku drogi mieliśmy dzielnego towarzysza, który myśleliśmy, że idzie z ludźmi niedaleko nas. Piesek to pojawiał się to znów znikał ale cały czas się nas pilnował. Baaardzo się do niego przywiązaliśmy podczas tej niedługiej wyprawy i z wielkim bólem prosiliśmy napotkanych Czechów aby zadzwonili pod umieszczony na obroży numer do właścicieli i wytłumaczyli jak i gdzie odebrać zgubę. Kiedy przyszedł czas rozstania z naszym Dobrym Duszkiem Gór Bialskich zapanował w naszych sercach taki smuteczek, że nie odzywaliśmy się do siebie przez dłuższy czas. Jedynie rozsądek, że u prawowitych właścicieli jest jego miejsce, rodzina i będzie mu najlepiej pogodziliśmy się ze stratą doborowego towarzysza.
Kłodzka Góra wejście I – 6 listopada 2020
Kłodzka Góra wejście II – 11 stycznia 2021
W drodze na ferie zimowe z Miłoszem i Jaśkiem zrobiliśmy przerwę na rozprostowanie nóg i postanowiliśmy zdobyć Kłodzką Górę aby chłopcy mieli już kolejny szczyt w ramach KGP. Podejście zaplanowaliśmy tym razem od drugiej strony. Pogoda była fantastyczna. Zdążyliśmy pożegnać słońce na samym szczycie przez co zejście było już o zmroku. I tak warto było zobaczcie zresztą sami.
wejście I – 6 września 2020
wejście II – 10 grudnia 2020
wejście III – 24 kwietnia 2022
To dziwne, a zarazem przyjemne uczucie – znaleźć się w miejscu, które jest znajome, i powiedzieć: „Tak! Przecież byliśmy tu już wcześniej – na Skopcu!”. Wtedy jednak nie mieliśmy pojęcia, że tuż obok znajduje się Folwarczna (723 m n.p.m.), która według najnowszych pomiarów geodezyjnych uchodzi za najwyższy szczyt Gór Kaczawskich. To samo przeżyliśmy wcześniej na Łysicy – zdobyta była „oficjalna”, a „prawdziwa” była kilka metrów dalej – Skała Agaty.
Tym razem jesteśmy przygotowani lepiej – wracamy w te okolice zimą… i to nocą. Bo czemu nie? Nocne wyprawy dają nam wyjątkową energię i piękne wspomnienia.
Zostawiamy auto na parkingu na końcu Komarna, ruszamy żółto-niebieskim szlakiem. Po około 300 metrach, zamiast skręcać zgodnie ze szlakiem w prawo, odbijamy leśną ścieżką w lewo. Podejście jest umiarkowane, ale łąki i drzewa pokryte delikatnie śniegiem i lodem dodają uroku i wyzwania. Po kolejnych 500 metrach zdobywamy Folwarczną (723 m n.p.m.) – cichy, zalesiony szczyt oznaczony żółtą tabliczką, otulony świerkami.
Z tego miejsca idziemy jeszcze kilka metrów dalej, bo wg oznaczeń PTTK Legnica wierzchołek nosi nazwę Maślak – Folwarczna. Tam również widnieje osobna tabliczka, którą odnajdujemy bez problemu.
Wracamy na szlak i ruszamy dalej w kierunku Baraniec (720 m n.p.m.) – kolejnego cichego, leśnego szczytu Diademu. Choć mamy czołówki, to odnalezienie drewnianej tabliczki na Barańcu okazuje się niełatwe. Gdy ją w końcu dostrzegamy w świetle latarki, jesteśmy pod wrażeniem jej estetyki – drewniana, z wypaloną nazwą, zawieszona na tle ośnieżonych gałęzi.
Na koniec zostawiamy sobie Skopiec (719 m n.p.m.), dawniej uważany za najwyższy punkt Gór Kaczawskich, obecnie jeden z kilku równorzędnych kandydatów. To był nasz drugi szczyt Korony Gór Polski, więc powrót tutaj ma dla nas dodatkowy wymiar sentymentalny.
Szlak powrotny pokonujemy już spokojnym rytmem – niebieskim szlakiem do Komarna. Mijamy jeszcze drogowskaz z kompletem szlaków i tabliczką pamięci, a przy „drzewie z butami” zauważamy, że nieco się przerzedziło – ktoś chyba zrobił porządki.
Choć żadnego z tych szczytów nie można nazwać „widokowym”, to nocna aura, przyjemny śnieg i świadomość poprawienia geograficznej nieścisłości dają satysfakcję z wyprawy. Trzy szczyty, trzy emocje – wszystko w jednej nocy.
Informacje praktyczne:
Folwarczna: 723 m n.p.m.
Baraniec: 720 m n.p.m.
Skopiec: 719 m n.p.m.
Pasmo: Góry Kaczawskie (Sudety Zachodnie)
Szlak: żółty i niebieski z Komarna + dojścia ścieżkami poza szlakiem
Łączny dystans: ok. 3,6 km
Czas przejścia: ok. 1 godziny
Trudność: łatwa, ale orientacyjnie wymagająca po zmroku
Warto zabrać:
Latarki czołowe z zapasem baterii
Mapę offline lub aplikację z GPS (szczyty są poza głównymi szlakami)
Ciepłą odzież i termos z herbatą
Książeczki GOT/KGP/DGP
Nocna wyprawa na trzy wierzchołki w Górach Kaczawskich to dowód na to, że nawet znane miejsca potrafią zaskoczyć – nową porą roku, innym światłem, lepszym przygotowaniem i nową motywacją. A poprawki? Cóż – najprzyjemniejsze są te zrealizowane w praktyce.
Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén