Ten szczyt również kojarzy mi się z jazdą na nartach. Ale tym razem nie wjeżdżamy na niego wyciągiem a zdobywamy go na nogach. Naprawdę niewiele nam zabrakło aby zobaczyć słońce chowające się za horyzontem skąpanych zimą gór, ale i tak widoki zapierały dech w piersiach. A może to było spowodowane mocnym przyspieszeniem na końcówce podejścia? Oceńcie to sami po zdjęciach.