Spontaniczny wyjazd w góry na Sylwestra 2023 doszedł do skutku. Dwa dni temu zaczęliśmy rozmawiać, gdzie tu by się wybrać na Sylwestra, a było kilka propozycji. Liczyła się od początku tylko jedna – góry. Kiedy już wiedzieliśmy jaki obierzemy kierunek pozostał jeszcze jeden dylemat: w które? Ceny noclegów ze względu na okres Sylwestrowy poszybowały mocno w górę a zwłaszcza dla takich Gapciów co zdecydowały się w ostatniej chwili. Podzieliliśmy się więc poszukiwaniami: Sylwia szukała w okolicy Jeleniej Góry a ja w okolicach Kłodzka bo takie regiony ostatecznie wybraliśmy jako będące w naszym zainteresowaniu. Po raz pierwszy chyba, mnie udało się szybciej znaleźć lepszą ofertą, której Sylwia nie przebiła. Jedziemy do Kudowy-Słone za 402 zł (2 osoby, 3 noce – Pokoje Gościnne, Kudowa-Słone 62 link). Dzień przed pakowanie i ruszamy w piątek 29.XII. Wyjechaliśmy około 14:00 z Płocka. Po drodze dwa małe postoje na jedzenie w tym jedno tankowanie i na około godzinkę Sylwia mnie zmienia za kierownicą. Dojeżdżamy około 21:00 ale pod drodze odbijamy troszeczkę z naszej trasy bo czeka na nas pierwszy szczyt. I tutaj również zaskoczenie, gdyż podczas planowania szczytów w ramach Sudeckiego Włóczykija przed wyjazdem zorientowaliśmy się, że szczyt Radunia, który był na naszej liście od początku, ale ze względu na zamknięcie szlaku na szczyt w związku z ochroną przyrody, był przez nas odkładany. I właśnie planując Sylwia doczytała, że szczyt Radunia został zastąpiony przez Szczytną.

Samochód zostawiliśmy pod nieczynnym już o tej porze sklepem i ruszyliśmy asfaltową drogą, żółtym szlakiem za miasteczko, gdzie po przejściu około 150 metrów skręciliśmy w drogę szutrową. Tutaj już musieliśmy włączyć nasze czołówki, bo o godzinie 18:20 pod koniec grudnia panują już egipskie ciemności. Po przejściu łagodnym podejściem po około 350 metrów doszliśmy do lasu. Szum drzew, zapach lasu, opadniętych liści był ucztą dla naszych zmysłów. Pomimo, że jest to końcówka grudnia to pogoda była wczesnojesienna i 10 st. C. Droga przez las prowadziła nas początkowo płytkim wąwozem po grubej warstwie liści aby prawie pod szczytem zmienić się na krótkie lekko strome podejście a ostatnie metry do szczytu pokonaliśmy po grani, która zapewne w dzień pozwalała nacieszyć oczy widokami przedzierającymi się przez drzewa. Sam szczyt dobrze oznaczony tabliczką, przy której zrobiliśmy sobie kilka zdjęć w aurze nocy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ze szczytu schodziliśmy po śliskich skałach. Następnie błoto skrywające się pod liśćmi spowodowało wzmożoną czujność o nasze zdrowie. Niemniej jednak udało się nam zejść bezpiecznie. Cała droga od auta na szczyt wyniosła 1,4 km w jedną stronę i 180 metrów przewyższenia a więc przyjemny spacerek i rozprostowanie nóg oraz przewietrzenie głowy po trasie. Całość pokonaliśmy w godzinkę, w tym z postojami na robienie zdjęć. Po dojściu do auta ruszyliśmy dalej, bo od noclegu w Kudowie dzieliło nas jeszcze półtorej godziny.