Wstajemy o 7:30, szybkie ogarnięcie się najlepsze jakie może być w warunkach schroniskowych (śpimy w Przystanek Smerek) i już o 8:00 siadamy z chłopcami do śniadania. Na śniadanie kanepczki do wyboru do koloru, jak kto lubi, jedne z serem inne z wędliną, a jeszcze inne z nutellą, wszystkie przygotowane przez Sylwię. My do śniadania zapijamy się świeżutko zmieloną i zaparzoną kawką przygotowaną przeze mnie, a chłopcy herbatą. O 8:30 siedzimy już w aucie i ruszamy w kierunku Ustrzyk Górnych. Droga jak przystało na Bieszczady kręta ale i bardzo malownicza, uroku dodaje słońce wydobywające resztki kolorów z tych liści na drzewie, które jeszcze nie zdążyły spaść. Po lewej naszej stronie majestatycznie góruje nad całą okolicą Połonina Wetlińska z widoczną wyraźnie przy dzisiejszej pięknej, słonecznej pogodzie Chatką Puchatka (Schroniskiem/Schronem turystyczny). Natomiast niższe partie i dolinki niemal zalane są morzem tajemniczej mgły, która jak się później okazuje, utrzymuje się przez cały dzień. Zjawisko to jest bardzo ciekawe zwłaszcza, że będąc w zasięgu mgły, temperatura powietrza bardzo spada, nawet poniżej zera, a podczas zdobywania wysokości powietrze jest coraz cieplejsze. My mijając kolejne widoki skręcamy w miejscowości Brzegi Górne, która przecina szlak czerwony  pomiędzy Połoniną Wetlińska a Połoniną Caryńska i po około 5 kilometrach zatrzymujemy się na małym parkingu. Z niego to właśnie ruszamy na nasz pierwszy dzisiejszy szczyt. Na parkingu znajduje się już kilka aut w tym jedno przy wiatce, w której pali się już ognisko a przy którym grzeje się gość, który jak się okazuje spał w aucie. Od razu przypominają się nam nasze niezapomniane czelendże sprzed czterech lat. Na szczyt Dwernika Kamień ruszamy szlakiem czerwonym, który od razu z wyjścia z parkingu zaczyna powoli piąć się do góry, niezbyt ostro ale równo, cały czas przez lasy Bukowe aby finalnie osiągnąć ponad 400 metrów przewyższeń.  Ścieżka prowadząca na szczyt, jest na całym odcinku zalana brązowymi liśćmi, których szeleszczenie towarzyszy nam do samej góry. Ostatnie 200m przed szczytem dostarcza nam zapierających w piersiach widoków, gdyż szlak tutaj przebiega po grzbiecie szczytu, gdzie z jednej strony znajduje się stroma przepaść otwierająca przed nami piękne widoki na Połoninę Wetlińską, tym razem od drugiej strony. Tutaj również znajdujemy tablice pamiątkowe umieszczone przez przyjaciół z sentencjami poświęconymi ludziom wiązanymi z tymi górami. Dla Miłosza sam szczyt niesie również wartość naukową, zgodną z jego kierunkiem kształcenia, gdyż na samym szczycie znajduje się punkt poziomej osnowy geodezyjnej, określającej dokładną lokalizację szczytu góry Dwernik Kamień. Robimy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, zasiadamy do drugiego śniadania i tak pozytywnie naładowani ruszamy do auta. Droga powrotna już dużo łatwiejsza, bo w dół ale i tak trzeba uważać bo pod grubym dywanem liści potrafią zaskoczyć luźne kamienie, tak więc kijki okazują się nieodzownym pomocnikiem. Sylwia niestety nie ma swoich kijków bo ich nie uznaje, ale na szczęście Miłosz przychodzi jej z pomocą i odstępuje jej jeden ze swoich. Jestem z niego niezmiernie dumny, gdyż robi to sam z siebie. Przy aucie jesteśmy o 11:23, gdzie robimy jeszcze ostatnie fotki i ruszamy dalej.