Bardzo przyjemny spacerek na szczyt przy pięknej jesiennej pogodzie.

Bardzo przyjemny spacerek na szczyt przy pięknej jesiennej pogodzie.
Kłodzka Góra wejście I – 6 listopada 2020
Kłodzka Góra wejście II – 11 stycznia 2021
Niby krótkie podejście, niby niedużo przewyższeń a dwie godzinki zeszło. Na szczęście pogoda jesiennie piękna, zwłaszcza w górach.
Jagodna Południowa wejście I – 5 listopada 2020 Sylwia i Patryk
Jagodna Północna wejście II – 14 stycznia 2021 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek
Jagodna Południowa wejście III – 14 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek
Podczas zdobywania Jagodnej, pogoda odzwierciedlała złotą polską jesień. Pomimo, że był to początek listopada nie było zimno a słoneczko nieśmiało przedzierało się przez chmury. Jednak napięty grafik ostatnich dni dawał już bardzo mocno o sobie znać i zmęczenie nieubłaganie odciskało swoje piętno. Dlatego, kiedy na szczycie naszym oczom ukazała się piękna wieża widokowa to nie mieliśmy nawet siły pomyśleć o wejściu na nią i postanowiliśmy skorzystać z widoków rozpościerających się z niej przy kolejnym wejściu.
Trasa na szczyt z miejsca pozostawienia auta przebiega niebieskim szlakiem i nie jest wymagająca (tylko pierwszy odcinek jest przez las) a prowadzi głównie drogą ppoż. Droga jest szeroka z małym spokojnym wzrostem wysokości, dlatego nie jest męcząca i zajęci rozmową nawet nie wiedzieliśmy kiedy znaleźliśmy się na szczycie.
wejście I – 5 listopada 2020 Sylwia i Patryk
wejście II – 14 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek
Naszą wyprawę rozpoczęliśmy z parkingu, nieopodal pensjonatu Przystanek Alaska w Dusznikach Zdrój od strony Kudowy Zdrój. Trudno nie zauważyć po stronie parkingu takiej atrakcji jak Kamień Rubartscha. Heinrich Rubartsch był propagatorem aktywnego wypoczynku i prekursorem turystyki, a także narciarstwa w okolicach Orlicy i Zieleńca. Nazywano go Liczyrzepą z Orlicy z powodu wyglądu i sympatii jaką był darzony. Zatem, gdzie jest ośrodek sportów zimowych Zieleniec to pewnie każdy wie, ale już nie każdy wie, że leży właśnie na zboczu góry Orlica. W 1882 r. Heinrich Rubartsch wybudował na szczycie Orlicy 16-metrową drewnianą wieżę widokową, obok której postawił małą gospodę, której fundamenty widoczne są do dnia dzisiejszego. 1-godzinna droga szlakiem zielonym na Orlicę nie jest wymagająca, a jedynie sprawiająca czystą przyjemność z jej pokonywania. Późna jesień w drodze na Orlicę sprawiła, że przenieśliśmy się w krainę, gdzie liście tańczą na wietrze a Duch Gór klaszcze z zachwytu nad swoim dziełem 🙂 Orlica to szczyt graniczny. Wierzchołek góry leży po stronie czeskiej zaledwie 25 metrów od granicy w kierunku zachodnim. Ciekawą atrakcją na szczycie był również obelisk z 2012 roku, który upamiętniał wejście m.in. cesarza Józefa II (wejście w 1779 r.), Quincy Adamsa (późniejszego prezydenta USA, wejście w 1800 r.) oraz Fryderyka Chopina (wejście w 1826 r.).
Podczas naszego „szczytowania” na wierzchołku góry w trakcie budowy była drewniana wieża widokowa. Zapowiada się naprawdę imponująco dlatego nie możemy doczekać się kolejnego wejścia na Orlicę, aby nacieszyć oczy rozpościerającymi się z niej widokami. Droga na szczyt i z powrotem wynosiła ponad 4 km w fantastycznej scenerii górskiej.
wejście I – 5 listopada 2020 Sylwia i Patryk
wejście II – 20 stycznia 2024 Sylwia, Patryk, Miłosz, Jasiek
Góry stołowe znane głównie ze Skalnego Miasta po stronie Republiki Czeskiej ale uważam, że my, po polskiej stronie również nie mamy się czego wstydzić. Monumentalne masywy skalne przypominają widokami stepy Ameryki Północnej znane z westernów a skalne labirynty do przejścia choćby na Szczelince Wielkim są imponujące i wywołujące wrażenie zapadające na długo w pamięć. Zaczęliśmy zdobywanie wcześnie rano, bo plany na dzień mamy ambitne (jeszcze Orlica i Jagodna). Zapakowaliśmy w Karłowie na bezpłatnym parkingu, oddalonym kawałek od wejścia do Parku Narodowego Gór Stołowych ale nie na tyle aby nas zmęczyć. Wejście do Parku również było darmowe ze względu na fakt, iż jest listopad czyli już po okresie turystycznym. Większość trasy pokonuje się szlakiem żółtym ale tylko do pewnego momentu, samo podejście jak i przejście skalnego labiryntu odbywa się szlakiem zielonym. Na szczycie nie znaleźliśmy tabliczki z opisem szczytu, dlatego zrobiliśmy sobie zdjęcie z najwyższym naszym zdaniem wzniesieniem skalnym. Pieczątkę z kolei dobyliśmy w schronisku. Cała trasa zajęła nam półtorej godziny i nie była mocno wymagająca ze względu na pokonanie różnicy terenu jedynie 227m.
Nazwa szczytu ewidentnie kojarzy nam się z jednym ze sklepów, w którym chętnie robimy zakupy, głównie przed kolejnymi wyprawami. Warunki na szlaku wyśmienicie złociście jesienne.
Śnieżka jest najwyższym szczytem Karkonoszy ale również najwyższym szczytem naszych południowych sąsiadów czyli Republiki Czeskiej. Dlatego zdobywając ją wskoczył nam kolejny szczyt w ramach Korony Europy! Warunki ze względu na wysokość jak i porę roku skrajnie zmienne – na dole jesień na górze zima.
Nasz czwarty szczyt z KGP, a Miłosza to już drugi 🙂. Podjeżdżamy na parking, z którego ruszamy na szlak. Na naszej trasie jednak jest jeszcze jedna bardzo ciekawa atrakcja a mianowicie zwiedzanie Jaskini Niedźwiedziej. Mamy małe problemy z biletami, bo nie ma już miejsc, ale Sylwii udaje się wynegocjować i zostajemy wpuszczeni całą nasza trójką. Jaskinia robi na nas ogromne wrażenie i jesteśmy zachwyceni jej zwiedzaniem i nie żałujemy ani czasu ani pieniędzy. Po wyjściu ruszamy już prosto na szczyt, ale z kilkoma postojami po drodze. Szlak początkowo do schroniska PTTK Na Śnieżniku wiedzie szeroką drogą. Pod schroniskiem robimy dłuższy postój na zdjęcia i posiłek. Miłosz zabrał wojskową rację żywnościową i teraz nią dzieli i zarządza. Dalsza droga już jest trochę bardziej stroma i wymagająca, w tym po skałach. Największym utrudnieniem jednak okazują się rosnące przy szlaku jagody. To one nas najbardziej spowolniają 🙂. Kilka razy zatrzymujemy się podziwiać rozpościerające się widoki, których piękna fotografie nie są w stanie oddać. Sam szczyt to rozległa polana, na której rozbijamy mały obóz na odpoczynek z jedzeniem. Do tego bałagan w związku z odbudową wieży widokowej. Trochę wietrznie więc nie przedłużając po odpoczynku udajemy się w drogę powrotną, która przez jagody się nieco wydłuża, bo schodzimy ze szlaku za Miłoszem, który za coś złapał focha i poszedł prosto zamiast skręcić. Nie mniej pogoda jest słoneczna i ciepła a więc dochodzimy do schroniska od innej strony i mamy ciekawy spacer. Po dojściu do auta udajemy się na nocleg do agroturystyki „Ranczo Kruszynki” zlokalizowanej w Kamienicy koło Stronia Śląskiego.
Kolejny nasz szczyt z KGP (dla nas trzeci a pierwszy Miłosza). Ruszyliśmy w drogę zaraz po pracy i odebraniu Miłosza ze szkoły aby jeszcze w piątek zrobić ten szczyt, który znajduje się w pewnej odległości od innych. Na ten weekend zaplanowaliśmy aż cztery szczyty, oprócz Biskupiej Kopy chcemy jeszcze zdobyć Śnieżnik, Rudawiec i Kowadło. Bardzo cieszę się na ten wyjazd bo będzie okazja spróbować zaszczepić w Miłoszu pasję do gór. Czytaliśmy, że na szczycie może być problem z pieczątką dlatego postanawiamy ją zdobyć na dole we wskazanych miejscach na stronie KGP. Trochę musimy nadrobić i krążyć, a do tego walka z czasem, bo zależy nam bardzo na wejściu na szczyt jeszcze za widoku. Udaje się nam we wskazanej knajpie zdobyć pieczątkę a samo podejście postanawiamy zrobić od strony czeskiej ze względu na łatwość i krótkie podejście. Parkujemy przy drodze na ogólnym parkingu i szybkim krokiem udajemy się w kierunku szczytu. Okazuje się, że organizacyjnie nieźle się wyrobiliśmy bo punkt z pamiątkami po czeskiej stronie szczytu jest jeszcze czynny i udaje nam się uzyskać piękną pieczątkę do naszych książeczek. Obowiązkowo cykamy zdjęcie na tle wieży widokowej, która jest charakterystyczna dla tego szczytu, jednak sama wieża jest już zamknięta. Nie mniej udaje się nam podziwiać z samego szczytu majestatyczny zachód słońca. W ostatnich promieniach słońca ruszamy szybko do samochodu aby po ciemku nie chodzić po górach. Sylwia ma trochę pietra w momencie kiedy się ściemnia a Miłosz to wykorzystuje i straszy ją wilkami. Do auta docieramy już po zmroku ale za to cało i szczęśliwie. Dzięki Miłoszowi, który przejmuje aparat mamy z Sylwią kilka na prawdę pięknych zdjęć ze szlaku. Naszą piosenką po trasie jest Gimbao33 w wykonaniu Maty. Na czas całego naszego weekendowego wyjazdu zarezerwowaliśmy nocleg w agroturystyce „Ranczo Kruszynki” zlokalizowane w Kamienicy koło Stronia Śląskiego.
wejście I – 6 września 2020 – Sylwia i Patryk,
wejście II – 10 grudnia 2020 – Sylwia i Patryk,
wejście III – 24 kwietnia 2022 – Sylwia, Patryk, Elżbieta, Miłosz, Janek
Kolejnym szczytem, czyli drugim z KGP był Skopiec. Przygoda jeszcze na dobre się nie zaczęła a jej smak wypełniał i upajał nasze zmysły w całości. Zachwycaliśmy się piękną panoramą nie szczędząc robionych zdjęć. Na uwagę po trasie na szczyt zasługuje zwłaszcza stare, uschnięte drzewo do którego pojawił się zwyczaj przybijane są stare buty, głownie trekkingowe, co tworzy niemal lokalny pomnik górskich piechurów. Dalej na trasie spotkaliśmy starsze małżeństwo, które podczas krótkiej rozmowy jak się okazało również zdobywa KGP i pochwalili się, że był to już ich 20 szczyt. Jak my im zazdrościliśmy wówczas, byli dla nas PROsami. Zastanawialiśmy się, kiedy my będziemy na tym etapie. Na szczycie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i umieściliśmy pieczątkę w naszych książeczkach. Nie obyło się bez bachaty, ale to już tak dla siebie realizowany nasz mały rytuał. Wycieczka nie skończyła się wyłącznie na samym Skopcu, poszliśmy dalej podziwiać widoki, ale również w drodze powrotnej poszliśmy na Baraniec. Jest to chyba jeden z łatwiejszych szczytów KGP dlatego czuliśmy pewien niedosyt.
Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén