Kolejny nasz szczyt z KGP (dla nas trzeci a pierwszy Miłosza). Ruszyliśmy w drogę zaraz po pracy i odebraniu Miłosza ze szkoły aby jeszcze w piątek zrobić ten szczyt, który znajduje się w pewnej odległości od innych. Na ten weekend zaplanowaliśmy aż cztery szczyty, oprócz Biskupiej Kopy chcemy jeszcze zdobyć Śnieżnik, Rudawiec i Kowadło. Bardzo cieszę się na ten wyjazd bo będzie okazja spróbować zaszczepić w Miłoszu pasję do gór. Czytaliśmy, że na szczycie może być problem z pieczątką dlatego postanawiamy ją zdobyć na dole we wskazanych miejscach na stronie KGP. Trochę musimy nadrobić i krążyć, a do tego walka z czasem, bo zależy nam bardzo na wejściu na szczyt jeszcze za widoku. Udaje się nam we wskazanej knajpie zdobyć pieczątkę a samo podejście postanawiamy zrobić od strony czeskiej ze względu na łatwość i krótkie podejście. Parkujemy przy drodze na ogólnym parkingu i szybkim krokiem udajemy się w kierunku szczytu. Okazuje się, że organizacyjnie nieźle się wyrobiliśmy bo punkt z pamiątkami po czeskiej stronie szczytu jest jeszcze czynny i udaje nam się uzyskać piękną pieczątkę do naszych książeczek. Obowiązkowo cykamy zdjęcie na tle wieży widokowej, która jest charakterystyczna dla tego szczytu, jednak sama wieża jest już zamknięta. Nie mniej udaje się nam podziwiać z samego szczytu majestatyczny zachód słońca. W ostatnich promieniach słońca ruszamy szybko do samochodu aby po ciemku nie chodzić po górach. Sylwia ma trochę pietra w momencie kiedy się ściemnia a Miłosz to wykorzystuje i straszy ją wilkami. Do auta docieramy już po zmroku ale za to cało i szczęśliwie. Dzięki Miłoszowi, który przejmuje aparat mamy z Sylwią kilka na prawdę pięknych zdjęć ze szlaku. Naszą piosenką po trasie jest Gimbao33 w wykonaniu Maty. Na czas całego naszego weekendowego wyjazdu zarezerwowaliśmy nocleg w agroturystyce „Ranczo Kruszynki” zlokalizowane w Kamienicy koło Stronia Śląskiego.
