Próbowaliśmy zrobić podejście dzień wczesnej ale niestety jak zaczęło padać to nie chciało przestać. Nie chcieliśmy wszystkiego zamoczyć a kolejny dzień zapowiadał się lepiej pogodowo. Pomimo wspólnego wyjazdu z moją mamą i Miłoszem daliśmy im dzień regeneracji i poszliśmy tylko we dwoje. Oczywiście były przelotne deszczyki ale co innego jak złapią podczas trasy a co innego jak trzeba ruszać w deszczu. Duże opady niestety pozostawiają po sobie błoto ale dobre konie pójdą i po błocie. Bardzo przyjemna trasa, prawie cała przez lasy a do tego mijaliśmy chyba tylko jedną parę. Luksus samotności i absolutne przeciwieństwo Tarnicy, którą zdobywaliśmy dzień wcześniej.
Autor: Patryk Strona 8 z 15
wejście I – 9 sierpnia 2019
wejście II – 18 października 2020
wejście III – 3 sierpnia 2022
Piękne jak zwykle Bieszczady ale niestety wakacje robią swoje i jako najwyższy szczyt tych gór z niewymagającym podejściem ściąga tłumy i na szlaku trzeba niemal się łokciami rozpychać. Za to widokami zielonych połonin można nacieszyć oczy i strudzoną duszę wędrowca. Jesteśmy tu kolejny raz i na pewno wrócimy, mam tylko nadzieję, że tą okazją będzie GSB.
wejście I – 19 października 2020
wejście II – 5 grudnia 2020
wejście III – 2 sierpnia 2021
wejście IV – 30 kwietnia 2022 GSŚ
Podczas wspólnego wyjazdu wakacyjnego była to chwilowa przerwa na wyprostowanie nóg i odpoczynek od pozycji siedzącej podczas podróży. Oprócz Sylwii i mnie była moja mama i Miłosz. Podejście przyjemne a letnia burza tylko lekko nas zmoczyła. Ukontentowani ruszyliśmy dalej, kolejny przystanek Bieszczady.
Tego dnia pogoda już nie pokrzyżowała nam planów i odbyliśmy zgodnie z planem piękną wyprawę. Nasza pętelka oprócz Krzesanicy przebiegała jeszcze przez dwa dwutysięczniki: Ciemniak i Małołączniak. Oprócz tego przyjemnie było popatrzeć po raz pierwszy na Giewont z innej perspektywy, nie z dołu jak zawsze a z góry, tak byliśmy wyżej.
Miała być Świnica ale niestety wyszło jak wyszło ale i tak było piknie. Doszliśmy do Doliny Gąsiennicowej i się zaczęło … najpierw kropić, później latający w te i z powrotem helikopter GOPR, następnie bardzo silny wiatr a następnie lał deszcz. My na szczęście nie zmokliśmy bo postanowiliśmy wszystko przeczekać w Schronisku Murowaniec i zobaczyć co przyniesie czas. Padać przestało ale wiać nie więc zmieniliśmy plany i odpuściliśmy Świnicę i ruszyliśmy żółtym szlakiem na Kasprowy Wierch aby następnie wrócić do Zakopanego. Tak więc nie był to zmarnowany dzień, a dzięki zmianom wiemy, że tu jeszcze wrócimy 🙂
Po długich przygotowaniach wreszcie się udało ruszyć w wysokie góry aby zdobywać dwutysięczniki z naszej Diademowej listy szczytów. Pogoda również nam sprzyjała, przynajmniej tego dnia.
wejście I – 14 października 2020
wejście II – 10 lipca 2021
Kolejny szczyt podczas naszego wakacyjnego, męskiego wypadu w góry. Spanie w samochodzie daje duże możliwości dobrej lokalizacji przy szlaku. Tym razem czerwonym szlakiem z Międzybrodzia Bialskiego.
wejście I – 15 października 2020 Sylwia i Patryk
wejście II – 4 lipca 2021 Sylwia, Kuba i Jasiek
wejście III – 9 lipca 2021 Patryk i Miłosz
wejście IV – 31 grudnia 2021 Sylwia i Patryk
Wejście V – 2 listopada 2023 Sylwia i Patryk
Wakacyjny, męski wypad w góry. Ojca z synem. Był czas na męskie rozmowy, biwak i przygodę. Spanie w samochodzie, gotowanie na kuchence turystycznej było cool. Weszliśmy od Zawoi zielonym szlakiem, przez Schronisko PTTK Markowe Szczawiny, następnie żółtym (jednokierunkowym) z łańcuchami a wracaliśmy czerwonym przez Małą Babią Górę.
Nie pamiętam gdzie jechaliśmy czy skąd wracaliśmy ale byliśmy przygotowani i szpej wspinaczkowy leżał w bagażniku. Pogoda była raczej kiepska i padało z małymi przerwami ale i tak postanowiliśmy spróbować. Było mokro, to prawda ale poza nami nikogo. Wszystkie trasy dla nas, do wyboru do koloru. Tak to lubię. Co prawda musieliśmy przeczekać przelotny deszcz we wnęce pod skałami ale później wyszło piękne słońce i szybko osuszyło skałę. W między czasie zadzwonił Miłosz 🙂
Jura Północna – ruszyliśmy spod Zamku w Mirowie.
Po kolejnej dłuższej przerwie udało się wrócić w góry. Pandemia nadal blokuje i utrudnia poruszanie się. Na szczęście nam udało się wyrwać i złapać pozytywnej energii oraz nacieszyć oczy pięknymi widokami. O dziwo jeszcze był miejscami śnieg.
Zachwycił nas zwłaszcza widok Wielkiej Czantorii na której byliśmy niecały miesiąc temu.