Nieważne gdzie, ważne z kim!!!

Autor: Patryk Strona 4 z 15

Grodziec 389 m n.p.m.

Pierwszy długi weekend w tym roku a my już przygotowani i na szlaku. Tym razem postanawiamy dokończyć zdobywanie szczytów w ramach Sudeckiego Włóczykija w stopniu brązowym. Brakuje nam już niedużo a plan jest ambitny więc wrócimy z kompletem a nawet może jak się uda zrealizować plany to będzie kilka szczytów na kolejny stopień. Pogoda temperaturowo ok czyli 4st.C ale przelotne mżawki nie nastrajają do dłuższego i dokładniejszego zwiedzania. Dlatego trochę na leniucha podjeżdżamy najdalej jak się da. Dzięki temu, że podjechaliśmy blisko, praktycznie pod sam zamek na szczycie, nie byliśmy za bardzo zmoczeni i mogliśmy pospacerować chwilę po terenie XI wiecznego przepięknego zamku. Pewnie byłoby jeszcze cudowniej gdyby było słonecznie i puścilibyśmy naszego drona. Nie mniej jednak nacieszyliśmy oczy i dusze pięknymi murami zarówno części zachowanej jak i tych już w ruinie.

O samym zamku, możemy doczytać na stronie o zamku:

Pierwsze wzmianki o Zamku Grodziec pojawiły się w 1155 roku i pochodzą z bulli papieża Hadriana IV. Dwadzieścia lat później Książę Bolesław Wysoki wystawił przywileje Cystersom z Lubiąża. Oprócz wzmianek z XIII wieku, dotyczących dwóch kasztelanów grodu, niewiele wiadomo o losach zamku, który w tamtym okresie był drewniany. Henryk Brodaty, zastąpił drewnianą budowlę murowaną, a ta na przestrzeni wieków była systematycznie rozbudowywana.

Okres wojen husyckich bardzo doświadczył gród. Zdobyty i pogwałcony wojnami zamek, został splądrowany i zniszczony. W 1470 roku Zamek Grodziec został odkupiony przez legnickiego księcia Fryderyka I. Sprowadził do Grodźca murarskich mistrzów z Legnicy, Wrocławia i Görlitz, którym zawdzięczamy dzisiejszy układ przestrzenny budowli. Za czasów Fryderyka II – syna Fryderyka I – Grodziec stał się jedną z piękniejszych rezydencji gotycko-renesansowych na Śląsku.

Po wybuchu wojny zwalczające się wojska przemierzały ziemię śląską, pustosząc miasta i wsie. Zamek Grodziec stał się schronieniem dla mieszkańców poszukujących bezpiecznej przestrzeni dla swojego dobytku. Budowlę konsekwentnie wzmacniano, jednak finanse nie pozwoliły na realizację wszystkich planów. Konsekwencją tego było zdobycie i zniszczenie Zamku Grodziec przez wojska księcia Albrechta Wallensteina. Według różnych źródeł zdobycie warowni było efektem zdrady. Czyjej? Tutaj nie ma spójnej wersji. Wiemy jedynie, że skala zniszczeń była ogromna, a warownia straciła swoją militarną wartość.

XVII i XVIII- wieczne próby odbudowania Grodźca nie zakończyły się sukcesem. Dopiero w roku 1800, kiedy właścicielem dóbr został książę Rzeszy Jan Henryk VI von Hochberg, podjęto efektywne prace konserwatorskie i rekonstrukcyjne. Starania przerwała kampania napoleońska, jednak bez większego wpływu na zakres prac.

Kolejne lata dla Zamku Grodziec nie były łaskawe. Wojny napoleońskie, zwalczające się kozackie, pruskie i francuskie oddziały, zacięte walki, aż w końcu nowy właściciel  i kolejne próby odbudowania zamku. W 1926 roku nazistowski polityk Herbert von Dirkens staje się kolejnym właścicielem majątku.

W 1945 roku Zamek Grodziec ulega dewastacji. Skala zniszczeń nie objęła całego zespołu zamkowego, skradziono jednak zabytkowe zbiory, spalono dachy. Zamek Grodziec stał opustoszały aż do 1959 roku, wtedy rozpoczęto prace porządkowe. Rekonstruowano elementy architektoniczne, które uległy zniszczeniom i kradzieży.

Nocleg w „Młyn Wielisław Agroturystyka i Restauracja„. Miejsce bardzo urokliwe, obsługa miła ale naliczono nam dodatkowe koszty w postaci klimatycznego 2,80 zł za osobę. Koszt noclegu to 150,89 zł (bez śniadania) rezerwacja przez booking.pl. Pokoik bardzo mały i na III piętrze ale za to czysty. Łóżko dwuosobowe ale w moim odczuciu zdecydowanie za miękki materac.

Lasek #3

wejście I – 29 styczeń 2021
wejście II – 16 kwietnia 2021
wejście III – 25 grudnia 2022

Kolejny dzień naszych świątecznych zmagań tym razem skierował nas kolejny raz na szczyt Lasek. Piękna słoneczna pogoda pozwoliła w pełni cieszyć się piękna panoramą gór rozpościerającą się dookoła nas. Oczywiście obowiązkowym punktem na trasie jest odwiedzenie Chatki na Lasku i jej opiekuna Mariusza.

Łamana Skała #2 i Madohora #2

wejście I – 2 kwietnia 2022
wejście II – 24 grudnia 2022

Wigilia to dla wszyskich czas wytężonej pracy i bieganiny przy organizacji ostatnich prezentów, potraw, spotkania z rodziną. Generalnie wszystkim raczej kojarzy się z napiętą sytuacją i zabieganiem przez cały dzień, który zwieńczony jest ogólnym obżarstwem i siedzeniem przy stole. Ale to nie dl nas. My ruszyliśmy w góry. My czyli w obecnym wydaniu trójka płockich harpaganów ponieważ nasz zespół rozszerzył się o moją mamę, którą to udało się namówić na świąteczny wyjazd w góry.

Pogoda niestety pochmurno-deszczowa ale nie przeszkadzało nam to i tak wybrać się na przyjemną wycieczkę w góry. Trasa dokładanie ta sama jak za pierwszym razem ale mniej śniegu ze względu na ocieplenie i deszczyk sączący się z nieba.

Po powrocie chwila odpoczynku. Następnie przecudowna, spokojna, w świątecznej atmosferze wigilia. Ale to wszystko dzięki wyśmienitej współpracy, perfekcyjnemu zaplanowaniu i przygotowaniu przez Sylwię i mamę. Święta marzeń, bez tej całej gonitwy i nerwowej czy aby na pewno wszystko zostało dopięte i przygotowane na czas. My mieliśmy pełny chillout, czyli taką atmosferę jaką ja sobie wymarzyłem podczas świąt. Dopełnieniem tego wieczoru było, zaproszenie nas przez gospodarza, gdzie racząc się jego i naszym winkiem własnej roboty miło upływał czas podczas rozmów o górach ale nie tylko.

Jałowiec #2 1111 m n.p.m.

wejście I – 4 kwietnia 2022
wejście II – 22 grudnia 2022

Tęsknota serca i chłód zimy ciągnie nas po „małej” przerwie znów w góry. A zadecydowało o tym małe zdarzenie kilka dni wcześniej. Podczas planowania organizacji Świąt Bożonarodzeniowych wpadliśmy na pomysł aby rzucić wszystko i spędzić je w górach. Ale nie we dwójkę, chociaż na pewno byłoby ciekawie, ale tym razem rodzinnie. Dzieciaki jednak nie przejawiały naszego entuzjazmu a i moja mama początkowo uradowana po woli wycofywała się z wyjazdu. Na chłopców nie naciskaliśmy ale z mamą … nie odpuściliśmy. Zwłaszcza Sylwia postawiła na swoim komunikując nam, że ona wszystko dla mamy i siebie spakuje a jedyne co mama ma zabrać to kosmetyczkę … i tak zrobiła 🙂

Rezerwacja noclegu w Królówce w Grzechyni, urlop (sam weekend to za mało, więc wydłużyliśmy go o 2 dni), przemyślane pakowanie i w drogę. W środę po pracy wyjechaliśmy a w czwartek 22 grudnia 2022 byliśmy już w trójkę na szlaku prowadzącym na Jałowiec. Tym samym, którym pół roku wcześniej wchodziliśmy zdobywając Diadem Gór Polski.

Pogoda była na małym plusie, ale śnieg jeszcze utrzymywał się zwłaszcza w górnych partiach. Po drodze z zapartym tchem podziwialiśmy otaczające szczyty wyłaniające wraz z podejściem. Szczególnie jednak zafascynowała nas majestatycznie otulona chmurami Babia Góra.

Mama dotrzymywała nam kroku, chociaż było widać że niemałym wysiłkiem. Sylwia jak zwykle skakała niczym górska kozica a ja kroczek za kroczkiem próbowałem nie okazywać mojego wysiłku i zmęczenia. Na szczycie Sylwia spełniła długo skrywane w sercu marzenie … morsowania w śniegu, które spełniła w arcypięknych okolicznościach otaczających nas gór spowitych we mgłach i chmurach.

Podejście na szczyt
Zejście ze szczytu

Jaworz 921 m n.p.m.

Ostatni nasz szczyt z Diademu Polskich Gór. Miało być długo i mocno pod górę ale udało się znaleźć rozwiązanie akceptowalne na nasze zbolałe mięśnie po Świnicy. Było szybko i bardzo przyjemnie.

Chełmiec 851 m n.p.m.

wejście I – 7 listopada 2020
wejście II – 24 kwietnia 2022

Pomimo, że się spieszyliśmy to deszcz zdołał nas dogonić. Początkowo kropił ale coraz bardziej nabierał na sile aby regularnie padając przemoczyć nas do suchej nitki. Dlatego był to ostatni nasz szczyt w tym dniu. Zdobyty wspólnie z mamą, Miłoszem i Jaśkiem.

Skopiec 724 m n.p.m.

wejście I – 6 września 2020
wejście II – 10 grudnia 2020
wejście III – 24 kwietnia 2022

Wspólne wejście z mamą, Miłoszem i Jaśkiem. Skręciliśmy po trasie na rozprostowanie nóg jednak spieszyliśmy się bo za nami gonił deszcz a chcieliśmy jeszcze jakieś szczyty zdobyć.

Koło Obserwatora 347 m n.p.m.

Oj trafić tam nie było łatwo ale udało się. Trzeba było przejść przez tereny prywatne do wypasu koni. Sam szczyt ładny ale niekoniecznie jakoś urzekający.

Jested 1012 m n.p.m.

Ostatni nasz szczyt do zdobycia Korony Sudetów. Zdobyty wspólnie z mamą, Miłoszem i Jaśkiem. Podejście było trochę strome po trasie narciarskiej ale widoki za to zapierały dech w piersiach. Ze szczytu rozpościerał się również piękny widok i spędziliśmy tam trochę czasu.

Luż 793 m n.p.m.

Wyjazd wspólnie z mamą, Miłoszem i Jaśkiem aby dokończyć Koronę Sudetów a dokładnie dwa brakujące szczyty. Pogoda była piękna, podejście łatwe. Spaliśmy po Polskiej stronie w zaprzyjaźnionym Klubie Żeglarskim Turów, pozdrawiamy Bosmana Zbyszka i dziękujemy za upajanie się magii tego miejsca dzięki jego osobie.

Strona 4 z 15

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén